¤ V. Wroc³aw Industrial Festiwal, 6-12.2006 – relacja. ¤

Dzieñ 1

Pi±ta ju¿ edycja industrialnego festiwalu we Wroc³awiu rozpoczê³a siê przede wszystkim adekwatn± pogod± do klimatu: szaro - bure niebo, z kapi±cym deszczykiem; ch³odny wiatr padaj±cy na twarz, mokre ulice i rozmywaj±ce siê w przesyconym spalinami powietrzu ¶wiat³a miasta. S³owem, aura w sam raz na ma³o weso³± imprezê:). Pierwszego dnia na ulicy ¦widnickiej mo¿na by³o podziwiaæ wystawê grafik Arka Bagiñskiego, który odpowiada za stronê wizualn± wroc³awskiego zespo³u Job Karma – jednego z g³ównych inicjatorów i organizatorów tego¿ festiwalu. Same prace utrzymane by³y w maszynowo – przemys³owej konwencji. Wyró¿nia³y siê stonowan±, szaro – czarn± kolorystyk± i przedstawia³y ogólnie kontakt ¿ywych istnieñ z maszynami oraz konsekwencje takiego spotkania. Zdeformowane istoty i ich przekonywuj±co oddana mimika ¶wietnie wkomponowa³y siê w ca³o¶æ, tworz±c przekonywuj±c± wizjê artystyczn±. Bardzo pomys³owe szkice, które my¶lê, ¿e zrobi³y jakie¶ wra¿enie na ka¿dym przechodniu, który postanowi³ przyjrzeæ siê tej wystawie. Co ciekawe, kawa³ek jednej z grafik zosta³ wykorzystany na plakacie promuj±cym festiwal.

Dzieñ 2

O godzinie 19.00 w domu Edyty Stein na ulicy Nowowiejskiej odby³o siê oficjalne otwarcie festiwalu. Po nim wszyscy skierowali siê w stronê wystaw. Pierwsze zobaczy³em fotografie Marcina Liktorskiego, który zafascynowany post industrialnymi przestrzeniami utrwali³ za pomoc± aparatu wnêtrza starych hal przemys³owych Wroc³awia i Chorzowa poszukuj±c w nich nie tylko inspiracji, ale i niemego ¶wiadectwa na dehumanizacjê ludzkiej cywilizacji. Mo¿na by³o te¿ podziwiaæ zapêtlon± wizualizacjê Liktorskiego w dalszej czê¶ci domu. Przedstawia³a ona opuszczone szyby kopalñ, hal itp. i okraszon± j± przyt³umionym d¼wiêkiem. Umkn±æ uwadze zwiedzaj±cych nie mog³y tak¿e konstrukcje, maszyny i zdjêcia Jordana K³oskowskiego i Przemys³awa Nowaka. Ka¿dy móg³ urz±dzenia o bli¿ej nieokre¶lonej funkcji dotkn±æ, przycisn±æ znajduj±ce siê na nich guziki czy te¿ poci±gn±æ za odpowiednie sznurki, co wywo³ywa³o okre¶lony efekt, np. poruszanie siê wewnêtrznych elementów. Szczególne wra¿enie na mnie zrobi³a konstrukcja bêd±ca po³±czeniem beczki i metalowych czê¶ci z wylan±, czerwon± farb± tle, której odczuwalny zapach dodawa³ jeszcze dodatkowego efektu. Na górze, oko³o godziny 20.00 zacz±³ siê audiowizualny pokaz Rafa³a Sondeja (MOAN). Sk³ada³y siê na niego obrazy starych transformatorów, fabryk czy nawet odpowiednio zmofyfikowane fragmenty walki bokserskiej. Wszystko to w adekwatnej do obrazu otoczce pisków, zgrzytów, pomruków i charkotów maszyn. By³ to wprawdzie ostatni element drugiego dnia festiwalu, ale pozwoli³ ¶wietnie wczuæ siê w atmosferê i nastawia³ jak¿e optymistycznie do dalszych jego dni.

Dzieñ 3

Dzieñ trzeci by³ w pewnym sensie „odpoczynkiem” od zimna hal i ha³asu mechanicznych urz±dzeñ. Rozpoczête bowiem o 19.00 w klubie ODA Firlej przy ul. Grabiszyñskiej 56 spotkanie z Krzysztofem Kainem Mayem by³o do¶æ lu¼no powi±zane z ideologi± industrialn±. Jednak¿e w ¿aden sposób nie mog³o to wypaczyæ odbioru samego artysty – malarza, poety, scenografa i dekoratora wnêtrz. Zwa¿ywszy tak¿e na fakt, i¿ by³a to dobra okazja, a¿eby pojawi³ siê on w koñcu we Wroc³awiu, o czym wspomnia³ on sam. Skain zacz±³ spotkanie od przedstawienia swojej poezji, nierzadko prze¶miewczej, ironicznej i dosadnej, zabawnie komentuj±c± polityczn± rzeczywisto¶æ, ale i sk³aniaj±cej czasami do refleksji. May mówi³, ¿e niektóre jego utwory le¿a³y w szufladzie 10 lat, aczkolwiek moim zdaniem nie straci³y one na aktualno¶ci. Pó¼niej artysta by³ do dyspozycji zgromadzonej widowni i mo¿na by³o z nim swobodnie zamieniæ parê s³ów. Z kolei na ¶cianach wisia³y obrazy Krzysztofa May’a. Ich my¶l± przewodni± by³ motyw ¶mierci, zobrazowany za pomoc± kos, ponurych postaci, anio³ów czy surrealistycznych pejza¿y. Skain okaza³ siê postaci± barwn±, otwarcie wyra¿aj±c± w³asne pogl±dy, a przy tym nie pozbawion± poczucia humoru i dystansu wobec otaczaj±cego ¶wiata. Uwa¿am, ¿e jego wieczór potrzebny by³ nie tylko z artystycznego, ale i estetycznego punktu widzenia, poniewa¿ da³ okazjê na trochê inne spojrzenie na sztukê, nie tylko przez pryzmat fabrycznego zgie³ku.

Dzieñ 4

Na wieczorny wyk³ad "Geneza oraz rozwój muzyki (kultury) industrialnej" Rafa³a Glaukosa Kochana w Galerii Entropia przy ul. Rze¼niczej przyby³o nadspodziewanie sporo s³uchaczy. Zainteresowanie by³o tak du¿e, i¿ nie ka¿dy móg³ siê pomie¶ciæ w niewielkiej sali, przez co najwiêksi spó¼nialscy musieli staæ w progu. Kochan, publicysta i krytyk muzyczny poprowadzi³ wyk³ad w ciekawy sposób. Mówi³ nieskomplikowanym jêzykiem, ¶wiadomy tego, ¿e niejedna osoba przys³uchuj±ca siê mu albo mia³a niedu¿e pojêcie o temacie albo nie mia³a go wcale. Zaznaczy³, ¿e g³ównie do takich ludzi skierowane s± jego s³owa, aczkolwiek ja uwa¿am, i¿ ka¿dy móg³ w nim znale¼æ co¶ dla siebie, niezale¿nie od wiedzy, jak± posiada. Wykorzysta³ on nie tylko s³owo, ale równie¿ d¼wiêk (fragmenty utworów muzycznych) i obraz ( fotografie, wykresy, teledyski). Dziêki temu ca³e wyst±pienie zyska³o znacznie na atrakcyjno¶ci, a i przy okazji przekona³o, ¿e kultura industrialna ma swoje odzwierciedlenia w ró¿nych formach przekazu. Wszystko to by³o zawarte w komputerowej prezentacji wy¶wietlanej na projektorze. Niektóre elementy wyk³ady Glaukosa mog³y wydawaæ siê trochê kontrowersyjne, np. odrzucenie EBM czy rocka industrialnego z krêgu industrialu. Trzeba tu podkre¶liæ, ¿e Kochan zaznaczy³, i¿ s± to jego w³asne pogl±dy, z którymi niekoniecznie musimy siê zgadzaæ. Ogólnie ca³y wyk³ad trzeba uznaæ za bardzo udan± inicjatywê. Rafa³ Kochan udowodni³, i¿ nawet o tak niszowej i hermetycznej kulturze mo¿na mówiæ w bardzo przystêpny sposób, bez zbêdnej demagogii i przynudzania. Zaprezentowa³ te¿ bardzo rozleg³± wiedzê na ten temat. Najlepiej ¶wiadczy o tym jego aktualne zajêcie - pisanie encyklopedii muzyki\kultury industrialnej.

Dzieñ 5

Pi±tek rozpoczyna³ finaln± i chyba najbardziej przez wszystkich oczekiwan± czê¶æ koncertow± Wroc³aw Industrial Festiwalu. Wszystkie wystêpy muzyków odbywa³y siê w Sali Gotyckiej ( na górze - prawie wszyscy arty¶ci) lub w Prince Klubie (na dole - tu mia³y miejsce przede wszystkim imprezy afterowe). Oba miejsca znajduj± siê w jednym budynku na ul. Purkyniego 1.
Widowisko otworzy³ polsko-francuski pokaz audiowizualny „Zone” autorstwa Francoisa R (muzyka, obraz), Doroty Kleszcz (obraz, performance) i Davida Tavaresa (muzyka). By³ to pokaz audio-video-performance poruszaj±cy g³ównie problem miejsca cz³owieka we wspó³czesnej cywilizacji oraz postêpu technologicznemu. Obrazowi towarzyszy³y zsynchronizowane z nim odg³osy, d¼wiêki generowane na ¿ywo za pomoc± gitary elektrycznej i komputera, a tak¿e zimny g³os Doroty Kleszcz komentuj±cej to, co widaæ by³o na ekranie. Moim zdaniem wytêp troszkê zbyt rozwlek³y i nie wnosz±cy ¿adnych nowych prawd. Aczkolwiek nie mo¿na mu odmówiæ swoistej si³y eksperymentalnego przekazu i trafnego, choæ, niestety, ma³o odkrywczego zobrazowania lêków wspó³czesnego cz³owieka uwiêzionego w zmechanizowanym ¶wiecie.
Nastêpna pojawi³a siê wroc³awska Job Karma, znana dobrze nie tylko krajowej scenie alternatywnej. Od razu musze tu powiedzieæ, ¿e zaprezentowali siê tak jak na gospodarzy festiwalu przysta³o. Maciej Frett i Aureliusz Pisarzewski urzekli transowym brudnym klimatem sk³adaj±cym siê z ambientowo-industrialnej elektroniki okraszonej fragmentami filmowych dialogów i adekwatnym jazgotem w tle. Czê¶æ utworów pochodzi³a z najnowszej p³yty zainspirowanej podró¿± muzyków w okolice Czarnobyla i maj±cej siê ukazaæ w przysz³ym roku. Jednak¿e prawdziwym „jêzyczkiem u wagi” okaza³a siê byæ wizualizacja Arkadiusza Bagiñskiego. Utrzymane w takiej samej konwencji jak prace ze ¦widnickiej zrobi³y piorunuj±ce wra¿enie. Szczególnie spodoba³a mi siê droga krzy¿owa w realiach wspó³czesnego miasta. Osi± tej prezentacji by³ cz³owiek, a Bagiñskiemu i Job Karmie znakomicie uda³o siê pokazaæ z³o¿ono¶æ jego relacji ze ¶rodowiskiem i wielop³aszczyznowo¶æ wp³ywu otoczenia na cz³owieka i vice versa.
W koñcu nasta³ czas na legendê. In The Nursery, czyli bracia bli¼niacy Klive i Nigel Humberstone do¶æ d³ugo przygotowywali siê do wystêpu, wiêc mo¿na by³o oczekiwaæ czego¶ specjalnego tym bardziej, i¿ mia³o to byæ „Po³±czenie nowoczesnej elektroniki z tradycyjnym japoñskim instrumentarium” jak zapowiadali sami twórcy. Anglicy zagrali bowiem do niemego filmu „A Page of Madness” z 1927. Niestety, skoñczy³o siê tylko na zapowiedziach, bo bracia z Sheffield w moim odczuciu zawiedli. O ile o samym intryguj±cym i interesuj±co wyre¿yserowanym(mimo up³ywu lat) filmie nie mo¿na powiedzieæ z³ego s³owa, o tyle oprawa d¼wiêkowa Humberstone’ów nie spe³ni³a w ca³o¶ci swojego zadania. Monotonna elektronika, wstawki fletu i pobrzêkiwanie gitary basowej to by³o za ma³o, a¿eby zachwyciæ publikê. Nie by³o to oczywi¶cie granie ze strony technicznej z³e, ale po pierwsze – s³abo sprawdzi³o siê z tym filmem, po drugie – nie zawiera³o wiele charakterystycznych i energetycznych elementów wartych zwiêkszonej uwagi.
Z opó¼nieniem wystartowa³ jednoosobowy francuski projekt Idiot Saint Crazy Valentin’a Carette’a. Szalone gitarowe riffy (czêsto wykonywane za pomoc± smyczka) po³±czone z industrialno-psychodelicznym d¼wiêkiem i osobowo¶ci± sceniczn± muzyka da³y kapitalny efekt. Mimika i gestykulacja tak¿e zrobi³y swoje. Widaæ by³o, ¿e Francuz ¶wietnie czuje siê graj±c na ¿ywo i nie przeszkadza mu brak innych muzyków na scenie. Szczególnie, ¿e…W pewnej chwili na scenie pojawi³ siê drugi osobnik. Ubrany w mundur i maskê gazow± zacz±³ akompaniowaæ… wykrywaczem metalu(!!) kieruj±c go raz po raz na skrzynkê tworz±c dodatkowy bardzo wyrazisty efekt. Doda³o to ca³ej muzyce jeszcze dodatkowego kopa i jak najbardziej s³usznie Idiot Saint Crazy zebra³ g³o¶n± owacjê.
Niestety, C.H. District widzia³em tylko chwilê, gdy¿ gra³ równolegle (w wyniku obsuniêcia czasowego) z francuskim bandem na dole. Z kolei after party z did¿ejami Wiktorem Skokiem i Blach± to popis wszystkiego co w industrialu i noise najlepsze.

Dzieñ 6

Sobotnia czê¶æ koncertowa rozpoczê³a siê od bardzo mocnego uderzenia. S³owacka grupa Einleitungszeit bardzo intensywny i na³adowany wieloma emocjami set. Brutalny industrial death\noise nie móg³ nikogo pozostawiæ obojêtnym; szczególnie wsparty idealnie pasuj±c± do tej muzyki wizualizacj± z fragmentami koncertów S³owaków i zdehumanizowanymi wizjami. Jakby tego wszystkiego by³o ma³o, wykonawcy pokazali jak wygl±d jest wa¿nym ¶rodkiem artystycznego wyrazu. M-01 czuwaj±cy nad elektronik± mia³ na g³owie metalowy „he³m”i na sobie bluzê z przeró¿nymi kablami, czê¶ciami od komputera itp. Natomiast R-01 z charakterystyczn± d³ug± grzywk± na wygolonej g³owie dzier¿y³ w rêce szlifierkê, któr± wykorzysta³ jako instrument...na swojej klatce piersiowej pokryt± jedynie cienk± blach±! Snopy iskier na scenie podgrza³y jeszcze bardziej, jak¿e gor±c± atmosferê. Fenomenalny wystêp S³owaków, prawdziwe mechaniczne katarsis dla zmêczonego cia³a i umys³u.
Pó¼niej do g³osu doszed³ ³otewski projekt Claustrum. Umiejêtne korzystanie z przesterów na pewno wp³ynê³o pozytywnie na odbiór ca³o¶ci opartej na przemys³owym ha³asie, niepokoj±cym szumie i wplecionym w to wszystko d¼wiêk sond kosmicznych, radarów i innych bli¿ej niezidentyfikowanych przeze mnie przyrz±dów. Do tego wizualny, troszkê melancholijny, ale bardzo klimatyczny (intryguj±ce ³otewskie budynki i rze¼by) pokaz stworzy³ w koñcu udan± audiowizualn± mieszankê. Szczególnie mog³a siê podobaæ pierwsza po³owa tego koncertu, gdy¿ by³a po prostu ciekawsza. W drugiej Claustrum spu¶ci³ trochê z tonu i straci³ na atrakcyjno¶ci, aczkolwiek nie zszed³ poni¿ej pewnego poziomu.
Wêgierski Scivias stworzy³ bardzo mistyczn± i uduchowion± atmosferê. Delikatna gitara basowa by³a tylko przystawk± dla wej¶cia bardzo ¿ywej i pe³nej energii perkusji. Oczywi¶cie nie mog³o zabrakn±æ majestatycznej elektroniki spowijaj±cej ca³e instrumentarium transow± mg³±. Koncert Wêgrów sta³ na pograniczu wykonywania muzyki i jakiego¶ rytualnego obrzêdu. Nie by³ technicznym technicznym majstersztykiem, ale przemyci³ w swym wystêpie metafizyczny pierwiastek przekazu, którego ciê¿ko by³o nie dostrzec.
Nastêpnie zaprezentowa³ siê irlandzki kompozytor, tancerz i performer czeskiego pochodzenia – Aranos. Zdecydowan± wiêkszo¶æ czasu prezentowa³ on swoje umiejêtno¶ci w grze na skrzypcach. Pó¼niej doszed³ jeszcze aksamitny d¼wiêk fletu, a tak¿e ma³y dziwny instrument, którego mimo szczerych chêci nie rozpozna³em:). Wed³ug mnie wystêp Aranosa zaliczyæ trzeba do ma³o udanych. Jego twórczo¶æ nie najlepiej wkomponowa³ siê w koncepcjê festiwalu. Poza tym wystêp trwa³ za d³ugo i co tu du¿o mówiæ, pod koniec zawia³o nud± pomimo ekwilibrystycznych popisów muzyka(chodzi³ na rêkach).
W koñcu nadesz³a jedna z gwiazd wieczoru. Znanej i cenionej niemieckiej formacji neofolk Hekate nie zaszkodzi³ fakt grania po raz pierwszy w Polsce, gdy¿ dali naprawdê ¶wietny koncert. Wprawdzie do¶æ d³ugo przygotowywali siê do wystêpu, ale na pewno warto by³o czekaæ. Zacznê od klimatycznej scenografii: porozwieszane flagi z herbami, p³on±ce pochodnie, dymi±ce kadzide³ka i stonowane o¶wietlenie. Te czynniki by³y jednak tylko opraw± dla bardzo zró¿nicowanego instrumentarium (syntezatory, bêbny, tam-tamy, perkusja, lira korbowa, gitara akustyczna). Do tego ekspresyjny g³os wokalisty ¶piewaj±cy czy recytuj±cy ¶redniowieczn± poezjê bardzo udanie wkomponowa³ siê w muzyczno-historyczn± ca³o¶æ.
Ostatni± atrakcj± soboty by³ francuski sekstet Gae Bolg. Pocz±tek Francuzi mieli bardzo niewyra¼ny. Zaczêli boja¼liwie, jakby bez wiary i przekonania. Mo¿e wp³yw na to mia³o ok. dwugodzinne opó¼nienie z jakim wyszli graæ? Ciê¿ko powiedzieæ. Z utworu na utwór zespó³ jednak wyra¼nie siê rozkrêci³, na co wp³yw na pewno mia³a osobowo¶æ Erica Rogera (fani Sol Invictusa doskonale znaj± to nazwisko). Nie tylko sama muzyka( oparta na flecie, tr±bce, bêbnach i podnios³ych wokalach) ma tu znaczenie, ale tak¿e ¶redniowieczne stroje muzyków i ich zachowanie. Francuzi ¶wietnie ¿onglowali emocjami i tempem( swobodne przej¶cia od nostalgicznych po radosne d¼wiêki) ca³ego swojego przedstawienia. Przedstawienia gdy¿ zaserwowali takie atrakcje jak puszczanie baniek mydlanych, pozbycie siê swoich szat czy rozmowy z rêkawiczk±:). Bardzo mi³ym dodatkiem by³o równie¿ pojawienie siê Idiot Saint Crazy i wspólne wykonanie jednego z kawa³ków(zaskakuj±co dobrze siê zgrali). Ogólnie zespó³ zagra³ dobrze, ale nie bardzo dobrze. Czuje siê bowiem w nich wielki potencja³ i wed³ug mnie nie wykorzystali ani nie pokazali go we Wroc³awiu w ca³o¶ci.
Na dole przez chwilê obserwowa³em slideshow Dariusza Brañskiego „Anio³y”Po nim mia³ byæ koncert Synta[xe]rror, jednak¿e z uwagi na kilkugodzinne op¼nienie na ten temat zbyt wiele powiedzieæ nie mogê. Noc nad ranem mia³ zakoñczyæ after party z ponownym udzia³em did¿ejów Wiktora Skoka i Blachy.

Dzieñ 7

Ostatni± czê¶æ zainicjowa³a czeska formacja Do Shaska! Wokalista wyst±pi³ w charakterystycznej masce, a reszta ekipy wspiera³a go gitarami, eksperymentalny elektronicznym t³em oraz niez³ymi wizualizacjami. W³a¶nie te ostatnie uratowa³y niezbyt porywaj±cy performance, zbyt monotonny. Prawd± jest, ¿e nale¿y wzi±æ poprawkê na mocn± eksperymentalno¶æ muzyki Czechów, lecz wed³ug mnie powinna siê ona broniæ sama.
Nie zachwyci³ te¿ Cold Fusion/Rukkanor. Zespó³ oscyluje wokó³ ró¿nych gatunków: industrial, dark ambient czy elementy folku. Có¿ z tego, skoro nie pomaga to w odbiorze ich twórczo¶ci opartej na jednostajnych wokalizach, gitarze i ma³o ¿wawych elektronicznych pejza¿ach nie daj±cych uczucia satysfakcji mimo swojej ró¿norodno¶ci.
Powy¿sze dwa wystêpy bezapelacyjnie wynagrodzi³ Eric van Wonterghem (kiedy¶ Insekt, teraz równie¿ wspó³pracownik Ivensa w grupie Sonar), ze swoim projektem Monolith. Wprawdzie by³y k³opoty sprzêtowe w pewnym momencie, ale nie mog³o to os³abiæ impetu muzyki Erica. Zapêtlony electro-industrial znakomicie siê sprawdzi³ czy to do potañczenia, czy to do pos³uchania. Dynamiczne utwory wprowadzi³y pozytywny zamêt po¶ród publiki i pchnê³y ich pod scenê. Ca³y set w otoczce wszechobecnego dymu nie da³ odpocz±æ ¿adnym nogom i ¿adnym uszom. Bardzo dobry koncert.
Nastêpnym belgijskim zespo³em by³ Ah Cama Sotz, tzn. Herman Klapholz – kompozytor i performer, który da³ najbardziej taneczny wystêp na ca³ym festiwalu (pewnie w ogóle najbardziej taneczny w historii wszystkich edycji wroc³awskiego festiwalu). Zaimponowa³ jego kontakt z publiczno¶ci± i sterowanie emocjami s³uchaj±cych. Doskonale wiedzia³ kiedy przyspieszyæ, a kiedy zwolniæ. Od strony muzycznej nie mo¿na mieæ ¿adnych zastrze¿eñ, a w zapowiedziach o po³±czeniu dark ambientu z typowo tanecznymi elementami nie by³o ani krzty przesady. Warto wspomnieæ o znakomitych wizualizacjach, które bardzo trafnie wspar³y muzykê. Oparte na ciekawej koncepcji zawiera³y w sobie nie tylko obraz wspó³czesnego ¶wiata czy ró¿ne koncepcje artystyczne (dance macabre) ale tak¿e np. cytaty z Biblii wplecione z du¿ym rozmys³em. Nie zabrak³o bisowania, które tylko potwierdzi³o wielk± klasê Klapholza.
Belgijski wieczór, a zarazem ca³y festiwal zamkn±³ wystêp legendy EBM czyli Dive - projekt Dirka Ivensa, którym w swoim show pokaza³ wszystko to, co ma najlepsze. Kapitalne po³±czenie rasowego elektro z noisem, a jakby tego by³o ma³o, g³êboki i przesterowany wokal pokaza³ tylko, jak swobodnie Ivens czuje siê wystêpuj±c na ¿ywo. Bardzo ruchliwy i dynamiczny na scenie, uwalnia³ z siebie jakby nieskoñczone pok³ady energii, któr± zara¿± wszystkich wokó³. A wszystko to po¶ród lawiny ¶wiate³, dymu i stroboskopów by³o godnym zwieñczeniem ca³ego festiwalu i my¶lê, ¿e wystêp Dive i jego poprzedników bêdzie siê pamiêtaæ d³ugo.
Po tym wystêpie pozosta³o ju¿ tylko pokazy audiowizualne Prince Klubie i after party pod kierunkiem Wiktora Skoka i Blachy.

Uwa¿am ca³y festiwal za bardzo udan± imprezê i to nie tylko muzyczn±, ale przede wszystkim kulturaln±, gdy¿ takie by³o jej g³ówne zamierzenie. Organizacyjnie, pomimo pewnych niedoróbek, nie by³o ¼le, a wszelkie potkniêcia na tym polu wynagrodzi³y wystêpy zespo³ów. Imprezy towarzysz±ce nie odstawa³y swoim poziomem i na pewno wybranie siê na nie przybli¿y³o ludziom kulturê industrialn±. Na koniec wspomnê te¿ o tym, i¿ p³yty, koszulki itp. graj±cych na festiwalu mo¿na by³o bez problemu kupiæ, a sprzeda¿± czêsto zajmowali siê sami muzycy. Kontakt z artystami równie¿ nie by³ utrudniony i mo¿na by³o z nimi spokojnie porozmawiaæ, co cieszy. Ja ju¿ czekam na nastêpn± edycjê Wroc³aw Industrial Festiwal i wierzê, ¿e w przysz³ym roku bêdzie on przynajmniej tak samo dobry.

-- £es [12 grudnia 2006]

powrót do relacji »


Szukaj:

nowe na stronie:
Decondition ‎&…
Maison Close –…
Nyodene D – Eden…
Consumer Electronics…
Nova - Utopica Musa
SPK - Zamia Lehmanni…
Feanch, Dutour, Lubat…
The Third Eye Foundati…
Dissonant Elephant - 5…
Club Alpino - Woouldy
Club Alpino - Tunga
Roman Wierciñski - We ar…
Jan Grünfeld - Music f…
Simfonica - Song of the…
Roman Catholic Skulls…
Chvad SB - Phenomenali…
Lonsai Maikov - Déce…
Robert Henke w Chorzowie
Dog in the Evening…
Sublamp - Cathedrals o…
wiêcej »

polecamy | wiêcej »

© 1996-2024 postindustry.org


wygenerowane w 0.009 s.