1. Black Cat, 2. Ghosts, 3. I'm Not Scared, 4. Runaway, 5. Season of Illusions, 6. Burning Up, 7. Kletva, 8. They Gave You a Heart, They Gave You a Name, 9. Predict the Day, 10. The Lovers, 11. Deep Blue, 12. Tomorrow, 13. Versus
Ostatni± p³ytê angielsko-bu³garskich elfów electro-popu próbujê ubraæ w s³owa ju¿ od czerwca, chocia¿ dziêki dyskretnemu urokowi globalnej sieci mia³em sposobno¶æ us³yszeæ j± jeszcze wcze¶niej. Ów opór z mojej strony ¶wiadczy o wielu istotnych czynnikach; jako du¿y sympatyk Ladytron, zespo³u który obserwujê na bie¿±co od czasu ich debiutu, potrzebujê czasu aby do kr±¿ka podej¶æ obiektywnie i bez wtr±cania cytatów z ich urokliwych acz nieskomplikowanych piosenek. Po drugie, skrajnie odmienne emocje jakie budzi "Velocifero" zarówno w¶ród nadêtej krytyki jak i nadêtych s³uchaczy budz± we mnie potrzebê przyswajania tej p³yty co rano, przy goleniu, ¶niadaniu i sprz±taniu kocich kuwet, tak aby us³yszeæ w niej te wszystkie ra¿±ce wady, od których stali bywalcy depotek trac± smak w ustach. Po trzecie, polska edycja p³yty opatrzona jest naszym znaczkiem w ramach tzw. patronatu medialnego, a mój organizm na tego podobne zabiegi zwykle reaguje obronnie. Zreszt±, po takim wstêpie i tak nikogo nie przekonam ¿e album autentycznie mi siê podoba.
Krzyczeæ 'Zaa-jee-biss-tee!' chce mi siê jeszcze zanim Mira Aroyo otworzy usta w "Black Cat", a zaraz za ni± Helen Marnie w wybitnie niewybrednym acz po mamoniowatemu wkrêcaj±cym "Ghosts". Te dwa kawa³ki w zasadzie wystarcz±, aby wyobraziæ sobiê resztê p³yty, na któr± sk³adaj± siê wspomniane wy¿ej urokliwe piosenki podszyte electro-bitem z dobrych reklam i liryk± klubowego niepokoju, takiego w czerni, brokacie, i ze szklank± dobrego bia³ego ruska. Ka¿da z tych piosenek to absolutny hicior, prosty acz zara¼liwy, odrestaurowuj±cy tamt± estetykê bliskich spotkañ z absolutem pop-science-fiction na nasz± w³asn±, doros³±, wspó³czesn± kosmo-retro-intro-outro modê. Jest czad, jest gitara i perkusja, jest co¶ wiêcej ni¿ tylko g³askanie klawiszy i neo-romans w czasach komputeryzacji. Ka¿dy z kolejnych utworów jest nie tylko wspomnieniowo-progresywn± krotochwil± na temat starych gier i videoklipów upstrzonych w matplanetyczne znaki, ale przede wszystkim odnalezieniem w tej metodzie zupe³nie nowego, i jak¿e poci±gaj±cego, dziedzictwa Aleji Gwiazd. I jest to piêkna, naturalna konsekwencja po ol¶niewaj±cym "Witching Hour".
Minusów w tej sielance nie mogê siê jednak¿e nie dopatrzeæ. Chodzi przede wszystkim o brak g³êbszego 'flow' p³yty jako ca³o¶ci. To po prostu ci±g kawa³ków, których nomen omen atutem jest wzajemne podobieñstwo; ale to samo mo¿na zarzuciæ po³owie moich ulubionych albumów. Gorsza sprawa, ¿e chocia¿ kolejne kawa³ki s± bardzo równe, to jednak nie jest to równia zmierzaj±ca ku doskona³o¶ci. "Ghosts" jako singiel pilotuj±cy jest wyborem mniejszego z³a, a "Runaway" jako singiel rozwijaj±cy to zupe³na pomy³ka. Teksty angielskie znacz±co podupad³y, bu³garskie s± nadal bu³garskie, a zbyt nachalna eksploatacja fraz refrenowych to ból dla g³owy. Na szczê¶cie kr±¿ek ma mnóstwo ukrytych atutów - "Black Cat" to idealny opener, z poka¼nym basem i fal± d¼wiêku na sam pocz±tek, "Tomorrow" to skarb dla wyobra¼ni i cia³a i ju¿ wiadomo ¿e bêdzie trzecim singlem, "I'm Not Scared", choæ nie okaza³ siê byæ coverem Pet Shop Boys i tak wypada bardzo dobrze, no i jest jeszcze "Versus" nareszcie z mêskim wokalem. Tak¿e do us³yszenia i pomachania.