¤ V Wroc³aw Industrial Festiwal - 06.12.2006 - Okiem duszy niespokojnej, czyli inne spojrzenie na muzyczn± stronê V WIF ¤
Organizatorzy odbywaj±cego siê we Wroc³awiu nieprzerwanie od kilku lat festiwalu kultury industrialnej tym razem przed uczestnikami tej du¿ej imprezy otworzyli podwoje Teatru Pie¶ñ Koz³a. Instytucja ta od roku 2002 mie¶ci siê w XIV- wiecznym refektarzu w centrum miasta. Zaopatrzeni tylko w dwa cz³ony lokomocyjne pod±¿ali¶my tam przez szerokie arterie miasta naznaczone architektur± monumentalnych budynków. W takich miejscach cz³owiek czuje siê jak maleñki py³ek kosmiczny w niewyobra¿alnie rozleg³ej czaso-przestrzeni. Nie jest to jednak uczucie przyt³aczaj±ce, i a¿ chce siê uprawiaæ podgl±dactwo - zagl±daæ w jego najciemniejsze zakamarki i obserwowaæ niczym nie zm±cone ¿ycie jego mieszkañców pomimo z nienacka nieprzyjemnie zacinaj±cych zimnych fal powietrza.
Ostatecznie cel wyprawy po chwilach b³±dzenia na dziedziñcu przy Purkyniego wskaza³ nam Stró¿ Nocny. W potê¿nym gmachu znajduj± siê trzy pomieszczenia jednym z nich jest Sala Gotycka- g³ówna scena festiwalu. Wysokie, piêknie sklepione pomieszczenie, utrzymane naprawdê w porz±dku i czysto¶ci, zadbane i robi±ce na odbiorcach pozytywne wra¿enie. D¼wiêk niesie siê tu z godno¶ci±, jak to przysta³o na miejsca sakralne, ko¶cielne czy ¶wi±tynne. Uzbrojona w dwa balkony, gdzie z jednego publiczno¶æ stroni±ca od t³oku mo¿e bez ograniczeñ korzystaæ i podziwiaæ wszystko na stoj±co, na siedz±co- jak kto woli. W piwnicznych katakumbach mi³o¶nicy mocniejszych wra¿eñ przy muzyce CH District, Synta[XE]rror dalej setach pana Skoka, pana 'faluj±cej' Blachy i Winamp'a mogli poddawaæ siê nieco innemu procederowi - ,,Pod Anio³em" oferuje bowiem szerok± gamê alkoholi, nie tylko piwsko, ale na moje szczê¶cie tak¿e wino wszelakie;] W trzeciej zupe³nie niezwi±zanej tematycznie z festiwalem izbie (nawiasem mówi±c odbywa³a siê tam dyskoteka w klimatach techno, nie odby³o siê zreszt± bez interwencji policji....ca³a Polska siê bawi...) dosta³am mo¿liwo¶æ pozostawienia swej garderoby. Brak szatni by³ bowiem najwiêksz± zmor± festiwalu. Sterty materia³ów uniemo¿liwiaj± nie tyle swobodê ruchów, co zak³ócaj± swobodê odbioru, ciêzko siê z nimi poruszaæ zwa¿ywszy na fakt zachodz±cej konieczno¶ci pionowego przemieszczania siê;].
Job Karma zawsze chyba bêdzie budziæ we mnie pozytywne skojarzenia i konotacje. Wroc³awski duet tradycyjnie zaprezentowa³ sztukê na wysokim poziomie, swe ambientowo- transowe pejza¿e od kiedy pamiêtam wzbogaca niezwykle poruszaj±cymi wizualizacjami, które wysz³y spod rêki niew±tpliwie
uzdolnionego Arkadiusza Bagiñskiego. Motywy zmechanizowanej rzeczywisto¶ci, samotno¶ci cz³owieka, strachu i smutku tak zwi±zanego ze wspó³czesnym ¿yciem jednostki. Wszystko to uwieñczone metafor± drogi krzy¿owej porusza najg³êbiej, najg³êbiej te rejony w cz³owieku, które odpowiadaj± za wzruszenie,
refleksjê, zadumê i przemy¶lenia. Warto prze¿yæ wewnêtrzne katharsis, jest to u³atwione przez transow± rytmikê, partie wsparte o transcendentne dialogi, ³agodne tony wibruj±ce wprost do serca- warto nadmieniæ, i¿ u¿ycie specjalnego generatora d¼wiêku (s³u¿±cego - jak wie¶æ niesie - do
rozszyfrowywania zakodowanych wiadomo¶ci wojskowych) znacz±co wzmog³o percepcjê d¼wiêku. Ponadto Job Karma wzbogaci³a swój performance o materia³ inspirowany wypraw± wokó³ terenów czarnobylskich. Wra¿enie z czarno-bia³ych migawek generuje niepokój i mo¿e nawet trochê parali¿uje odbiorcê. Zale¿y od indywidualnej wra¿liwo¶ci.
O sukcesach i osi±gniêciach uroczych bli¼niaków z wysp brytyjskich nie trzeba siê a¿ nadto rozwodziæ. Fanów ,,Wywiadu z Wampirem", czy ,,Nikity" w kraju nie brakuje choæ nie ka¿dy z nich pewnie wie, ¿e muzykê do zwiastunów tych filmów skomponowa³o In The Nursery. Niew±tpliwie aran¿acje tkane podczas tego performasu na styku z impowizacj±, mieszcz± siê w pojêciach ,,wdziêk", ,,subtelno¶æ", ,,urok". S³uchaj±c ich wyczynów jednym na my¶l przychodzi ³±ka spowita pajêczynk± o ¶wicie, innym kolor purpury o zachodzie s³oñca, jeszcze innym ciastko z bit± ¶mietan±... . Ta muzyka jest po prostu apetyczna i kreuje w wyobra¼ni potencjalnego s³uchacza ró¿norakie skojarzenia, przewa¿nie te mi³e dla ducha. Dwa momenty podczas koncertu zabrzmia³y jednak nieco gro¼nie i nad wyraz silnie - a¿ posadzka
zadr¿a³a wraz z wêglowym jej obci±¿eniem. Wibruj±ce i mrocznie zestrojone bity trafia³y przez wszystkie tkanki miêkkie, pó³ miêkkie, nie miêkkie, twarde, ¶rednio twarde, a¿ w koñcu rozmiêkczy³y na dobre moje drobne wnêtrze. T³em wystêpu, bêd±c± niejako ucztê wzrokow±, oplecion± delikatn± nici± schizofreniczn±- stanowi³ przedwojenny niemy film Teinosuke Kinugasa ,, A Page of Madness". Obraz doskona³y, niesamowicie wci±gaj±cy. Japoñczycy wieki temu ju¿ posiedli umiejêtno¶æ rozwiewania wszelkich konwencji w py³. Tyle o In The Nursery.
Czy mo¿na odprawiaæ nojzy za pomoc± smyczka? A mo¿e siaæ spustoszenie za pomoc± wykrywacza do metalu? Pytanie czysto retoryczne (Aube zabija ciszê d¼wiêkiem ¶wietlówki!). Nieprzeciêtnie oryginalny, powalaj±co sprawny manualnie, wygl±daj±cy idiotycznie (zgodnie z za³o¿eniem nazwy Idiot Saint Crazy) Valentin Carette odstawi³ naprawdê psychodeliczne przedstawienie. Z ca³ego wystêpu najwiêksze wra¿enie zrobi³ na mnie motyw gry na czym¶ kszta³tem przypominaj±cym banjo. Niczym koliber par± skrzyde³ porusza³ lew± koñczyn± z tak± prêdko¶ci± i¿ obraz d³oni kompletnie pocz±³ siê zamazywaæ. Prêdko¶æ z jak± uzyskiwa³ ca³± masê nieco dra¿ni±cych, a co najmniej nieskoordynowanych d¼wiêków by³a naprawdê imponuj±ca. W pewnym momencie na scenie pojawi³ siê drugi 'muzyk', który zakrêcone
p³aszczyzny metalicznych d¼wiêków wydobywa³ za pomoc± detektora metalu, który wyszukiwa³ ca³y skarbiec popiskuj±cych fali d¼wiêkowych. Generalnie idiotycznie, ale z polotem - podoba³o mi siê;]
Mistyczny popis, duchowa wêdrówka, kosmos na wyci±gniêcie rêki. Nie wiem, jak jeszcze inaczej nazwaæ to, co zaprezentowa³a wêgierska formacja SCIVIAS. Jak dla mnie, by³ to zdecydowanie najlepszy wystêp dwóch 'pierwszych' muzycznych dni Indu Fest. Moja uwaga nie zosta³a zdekoncentrowana ani na
chwilkê, by³ to jedyny wystêp, który ogl±da³am z zaciekawieniem od samego pocz±tku do koñca. Transowe d¼wiêki utkane z mieszanki gitary akustycznej, perkusji, oraz ca³ej masy instrumentów, których nazw jako laik niestety nie znam, a do tego niesamowite wizualizacje, od których nieraz
zakrêci³o siê w g³owie za spraw± ruchomych, kolorowych figur geometrycznych czêsto przewijaj±cych siê przez generalnie niewielkich (acz wystarczaj±cych) rozmiarów ekran. Wszystko to przypomina³o duchow± podró¿, wêdrówkê po najodleglejszych zak±tkach globu albo sierpniowe niebo usiane siatk± gwiazd.
Je¿eli grupa SCIVIAS mia³a na celu kompletne odrealnienie jednostki oraz prze¿ycie katharsis to uda³o siê jej w 100%. Za pomoc± instrumentów i obrazu ukradli dla mnie ksiê¿yc;].
Aranos. Jak dla mnie najs³abszy punkt spo¶ród wystêpów pi±tkowych i sobotnich. Wynudzi³am siê jak mops. Albo ze wzglêdu na to, ¿e taki rodzaj twórczo¶ci po prostu do mnie nie trafia, albo ze wzglêdu na gigantyczne przed³u¿anie siê wystêpu... . Muzyk pochodz±cy z odludnych terenów Irlandii mo¿e i mia³by co¶ niezwykle ciekawego do zaproponowania, ale przyjecha³ na nieszczê¶cie tylko ze swymi skrzypkami oraz ¶ladow± ilo¶ci± instrumentów, a czyta³am, ¿e jako bardzo uzdolniony muzyk korzysta z zagêszczonej sieci instrumentów: wiolonczeli, gitary basowej i akustycznej, banjo, chiñskich i japoñskich fletów, perkusji, elektroniki... . Janko Muzykant tak siê zadomowi³ na scenie, i¿ zapomnia³ chyba, ¿e czas p³ynie nieub³aganie. O ile mój wewnêtrzny chronometr dzia³a poprawnie- wystêp przed³u¿y³ siê oko³o 40 minut przez co sta³ siê po prostu nu¿±cy. Samotny wilk z odludzi Zielonych Wysp dokona³ na mnie gwa³tu przez ucho, mimo to uwa¿am, i¿ jest to muzyk uzdolniony i zapewne ma wiele ciekawego do przekazania - tu jednak mnie nie oczarowa³. Jedynie pod koniec wystêpu, gdy ju¿ roz¶piewa³ siê na dobre tembr jego g³osu zapad³ mi w pamiêæ - podoba³y mi siê te ostatnie motywy wokalne. Przejmuj±cy i nieco chropowaty g³os opu¶ci³ w koñcu scenê.
Jeszcze chyba nigdy nie widzia³am takiej mnogo¶ci i bogactwa instrumentów na scenie podczas jednego koncertu. Niemiecka gwiazda sceny neo folk Hekate dysponuje szerokim spektrum instrumentów perkusyjnych: przeró¿nymi gongami, bêbnami ró¿nej ¶rednicy, dziwacznymi przeszkadzajkami, które wydobywaj± z siebie dono¶ny i archaiczny d¼wiêk, a wszystko to idealnie wspó³gra z subtelnym t³em ¶wiata elektroniki. Ponadto niesamowity wokal Axla Menz'a frontmana grupy nieraz zapewne spowodowa³ dreszcze przepe³zaj±ce po plecach publiczno¶ci - s³ychaæ by³o, i¿ ¶piew przeistaczaj±cy siê niekiedy w mowê, deklamacjê przekazuje istotne tre¶ci, emocje - raz g³os tragiczny, a raz znów spokojny zdawa³ siê nie¶æ nas w odleg³e krainy, opowiadaæ dziwne historie i znów wracaæ na p³aszczyznê rzeczywisto¶ci. Naprawdê trzeba pogratulowaæ umiejêtno¶ci modulowania g³osu i niesienia sporej
dawki emocjonalnej, w koñcu odwo³ywanie siê do poezji ¶redniowiecznej i romantycznej wymaga du¿ych zdolno¶ci interpretacyjnych i tego tu na pewno nie brakowa³o. Zabrak³o niestety dobrego nag³o¶nienia, zw³aszcza na pocz±tku. Nie wiem czym by³o to spowodowane - du¿± ilo¶ci± instrumentów, ma³±
ilo¶ci± czasu, czy mo¿e ju¿ i tak ogromnym po¶lizgiem....a szkoda, bo fatalne zgrzyty, rzê¿enie, dudnienie przyprawia³y o rozpacz zarówno publiczno¶æ, jak i wykonawców, którym popsu³o to spor± czê¶æ pocz±tku
wystêpu. Mimo to trzymali siê (i nie dawali za wygran± (ja ju¿ bym pewnie rycza³a jak bóbr z bezsilno¶ci;]).
Panowie z Gae Bolg wkroczyli na scenê mocno spó¼nieni (nie z ich winy) wymachuj±c tr±bkami w figlarnych strojach przyozdobionych w kolorowe kaptury za wyj±tkiem Eric'a Roger'a. który to czerep swój okry³ kapeluszem maga. Wcze¶niej nie przyswoiwszy ¿adnej próbki muzycznej owego projektu nie
wiedzia³am, czego siê mo¿na po nich spodziewaæ. Zmêczenie zwyciê¿y³o po pierwszych brzmieniach (niby ¿arcik z wielokrotnym powtarzaniem 'intro' a tyle mnie to kosztowa³o nerwów i zdrowia;]) i¿ pajêczymi krokami skierowa³am siê w stronê wyj¶cia a potem w kierunku tymczasowego lokum - sze¶ciogwiazdkowego hotelu....robotniczego (czajnik elektryczny bez dop³aty);].
To co mi przysz³o do g³owy po tych znikomych nutach, które wpad³y przez ucho to jedno stwierdzenie: ,,istne ¶redniowiecze". Du¿o siê nie pomyli³am, a nawet trafi³am - ,,sekstet z Pary¿a bazuje (zgodnie z informacjami wyczytanymi w przewodniku) na historycznych formach muzycznych, szczególnie silnie
odwo³uj±c siê do misteriów ¶redniowiecznych. Znajomi zapewniali mnie, i¿ koncert rozwin±³ siê ciekawie, w co (znaj±c moich znajomych) nie ¶miem ani przez chwilê w±tpiæ;-)
A teraz s³owo o tym, czego z ró¿nych wzglêdów nie widzielim. Jak przysta³o na spó¼nialskich nie dotarli¶my na wystêp Einleitungszeit, a tak¿e mocno spó¼nieni stanêli¶my u progu Clastrum i za bardzo nie pamiêtam co tam siê dzia³o - sporo siê wówczas jeszcze przemieszcza³am. Muszê równie¿ siê przyznaæ do nie zobaczenia wystêpu grupy Zone. Troszkê mi umknê³o, ale najbardziej ¿a³ujê, ¿e nie zobaczy³am Einleitungszeit - po zdjêciach umieszczanych w zaprzyja¼nionych galeriach chocia¿by widaæ, ¿e Panowie nie mieli ¿adnych oporów;]
Zwin±æ w k³êbek zapomnienia, wrzuciæ do kosza z brudami, upchn±æ w star± spowit± specyficzn± woni± babcin± komodê... - tak oto w³a¶nie pragnê opisaæ niedzielê. Zgodnie z tym co w gwiazdach NIE BY£O mi tego tego dnia spêdziæ na festiwalu... #@*&%^. Maj±c do wyboru miêdzy ryzykiem porzucenia i domnieman± utratê garderoby, torebki z dokumentami, szminki i pudru (a jak) i popêdzenia w amoku pod scenê, a towarzyszenie wielce niepocieszonemu narzeczonemu (work! and feel the pain, work! and taste the pleasure...#@*&%^) wybra³am oczywi¶cie nie porzucanie narzeczonego;]. Rózne b³êdy cz³owiek robi w ¿yciu...
-- [iza-adt] [29 grudnia 2006] powrót do relacji »
|